W zgodzie ze sobą czyli urlop inaczej

zdjęcie z wakacji

Czy przebita opona, gorączkujący syn i mąż ze złamaną jedynką może zwiastować najlepszy urlop wszech czasów?

Okazuje się, że tak.

Zapraszam Cię dzisiaj na prywatną historię o własnych potrzebach.

Chaotyczny start

Sierpień, piątek tuż przed długim weekendem. Następnego dnia mamy ruszać na zaplanowany od dawna urlop. Totalnie niespakowani. Wiecznie w niedoczasie, ale pranie zrobione więc pakowanie zostawione na wieczór.

Rano mąż miał zawieźć dzieciaki autem do przedszkola. Schodzą na dół, a tam przykra niespodzianka w postaci złapanej gumy. Mąż został zmieniając w garażu koło, a do przedszkola pojechaliśmy rowerami. O 15:00 telefon z przedszkola, że dziecko gorączkuje. Dobrze zapowiadający się urlop. O 17:00 dzwoni mąż z pracy, że złamał zęba. Jedynkę! Dzień przed urlopem! W piątek wieczór przed długim weekendem! To był pierwszy raz od dawna, kiedy czułam, że bardzo, ale to bardzo potrzebuję urlopu. Czułam się zmęczona do granic możliwości i ten nieszczęsny piątek jawił mi się jak największy koszmar.

Zmieniliśmy plany wyjazdowe z soboty na niedzielę. Z dzieckiem udało się dostać do lekarza, gdzie wyszło, że wirusówka, covid wykluczony i od lekarza zielone światło. Możemy jechać jeśli nie będzie innych objawów. Mąż stwierdził, że jakoś się przemęczy bez tego zęba. Sobota koszmarna. Gorączka powracająca, na zmianę podawałam paracetamol i ibuprofen, gdzie tu myśleć o pakowaniu. Wizja urlopu z chorym dzieckiem, a potem kto wie, czy nie przejdzie na drugie, młodsze? Przełożenie urlopu nie wchodzi w grę, ze względu na napięte grafiki. Płakałam tego dnia i to sporo. W końcu poszłam pobiegać. To taki mój czas na podejmowanie decyzji.

Zmiana planów

Stwierdziłam, że potrzebuję odpoczynku, a nie wyjazdu. Nie też ma szans na odpoczęcie w domu, przy dwójce dzieci, które zaraz zaczną się kłócić , w pobliżu list „do zrobienia” , wśród nie zrobionych obowiązków domowych. Pomyślałam, że zorganizuję urlop w domu. Urlop dopasowany do zdrowia, urlop, który pozwoli nam odpocząć. Urlop elastyczny.

Wróciłam do domu i na instagramie zaczęłam szukać miejsc w okolicy, gdzie można byłoby się wybrać z dziećmi i odpocząć. Żadne kulki w grę nie wchodziły, ponieważ ja nie odpoczywam w takim hałasie, ani przy kłótniach, że już musimy iść.

Miałam kilka warunków: nie może być długiego siedzenia, leżenia, ani zwiedzania, bo dzieci. Nie może być dużo ludzi bo rodzice i nie może być daleko, bo my wszyscy.

Wypisałam sobie stronę A5 mniejszych i większych wypraw. Część z możliwością połączenia, część jako oddzielne dni. Rozpisałam to potem na 2 tygodnie, uwzględniając od początku, że synek pierwsze dni będzie potrzebował rekonwalescencji i że w weekendy nie pchamy się na atrakcje.

Kartka z kalendarza las odkrywców
Las Odkrywców

Najlepszy urlop ever

Mieszkamy na południu Warszawy i brałam pod uwagę tylko miejsca, gdzie droga zajmuje max. 1,5h w jedną stronę.

Byliśmy pod Zamkiem Królewskim i przy fontannach, byliśmy na starówce i w Kampinosie. Odwiedziliśmy Warszawiankę i Powsin. Powsin 3x choć w planach był raz. Byliśmy w Wiosce pod Kogutem, Lesie Odkrywców, Sadach Klemensa, Dzielnicy Filmowej. Odwiedziliśmy Plac Konesera i Pałac Kultury. Byliśmy w muzeum Iluzji i mieliśmy wycieczkę autobusem, metrem,tramwajem. Nawet spontanicznie załapałam się na koncert Eda Sheerana na Narodowym. Mąż był u protetyka. Mieliśmy dzień w piżamach z popcornem i bajką i dzień u dziadków. Dwa razy wróciliśmy wcześniej żeby zdążyć na trening piłki nożnej, bo małemu piłkarzowi zależało. Mieliśmy piknik w lesie z zupą z termosu. Widzieliśmy wiele mrowisk i zaliczyliśmy wiele placów zabaw. Padaliśmy spać wcześnie i wstawaliśmy późno. Robiliśmy dużo zdjęć i zjedliśmy dużo frytek i pizzy. Zrobiliśmy zeszyt wspomnień wklejając zdjęcia i opisując wspólnie gdzie byliśmy i co robiliśmy.

Kartka z notesu z Sadów Klemensa
Sady Klemensa

Nie byliśmy na lotnisku, ani nie widzieliśmy samolotów, nie byliśmy w zoo, ani w kilku innych miejscach, na które zabrakło nam siły, chęci lub czasu. Wyspaliśmy się, odpoczęliśmy, nie staliśmy w korkach, nigdzie się nie spieszyliśmy i nie mieliśmy żadnych toreb do ogarnięcia. Właśnie takiego urlopu potrzebowałam. Wszyscy potrzebowaliśmy. Pełnego ruchu, ziemi, słońca, wody i brudu. Pełnego rodziny i naszych potrzeb. Urlopu na luzie. Urlopu dla wszystkich. Ostatni weekend zrobiliśmy sobie wolny, żeby przygotować się na poniedziałek. Wróciliśmy gotowi do pracy i przedszkola. Gotowi i chętni do działania.

Wiesz, że po mojej decyzji w sobotę mojemu dziecku spadła gorączka i już nie wróciła? Drugie też się nie rozchorowało.

To nie jest wpis reklamowy, ale jeśli klikniesz w opisy zdjęć przeniesie Cię do opisanych miejsc, bo z całej listy cudowności urlopu te zrobiły na nas największe wrażenie.

Podziel się miejscami, które warto odwiedzić przy kolejnym urlopie 😉

A jeśli przed Tobą stresujący świąteczny czas zapisz się do wyzwania w formie kalendarza adwentowego i zadbaj o siebie przed świętami

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *